DEBIUT w I lidze z dużym niedosytem....

DEBIUT w I lidze z dużym niedosytem....

W sobotnie południe nasi zawodnicy zadebiutowali w I lidze Orlika Młodszego. Sam udział na tym szczeblu rozgrywek jest dla nas dużym sukcesem. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia ale podchodziliśmy do naszych przeciwników z dużym dystansem. Jako debiutanci byliśmy przygotowani na zapłacenie tzw "frycowego" ale nasi zawodnicy chyba zbyt bardzo się tym przejęli. Zagotowane głowy, splątane nogi tak można to po pokrótce opisać. A dokładniej???.... Trochę brak szczęścia, skuteczności i chłodnej głowy. W pierwszym meczu mieliśmy możliwość zagrania z Naprzodem Rydułtowy. Jak dotąd zespół ten był daleko po za naszym zasięgiem. Baaa, jeszcze nigdy nasz rocznik z nimi nie wygrał, a raczej można powiedzieć że zbieraliśmy grube doświadczenie. Tym razem było nieco inaczej. Pierwsza połowa bardzo nerwowa kończy się bezbramkowym remisem. Pierwsza bramka pada dopiero w 16 minucie dla Rydułtów. My szybko odpowiadamy za psrawą bramki Maksa Gasza (asysta Szymek Mołdawski). Gdy już wszyscy myśleli o końcowym gwizdu przytrafił się błąd w obronie. Sędzia nie odgwizdał faulu na naszym zawodniku a Naprzód bez litości wykorzystał prezent strzelając zwycięskiego gola w 2 doliczanej minucie spotkania. Na drugi mecz wychodzimy naprzeciw gospodarzy turnieju - MKP ODRA Centrum Wodzisław Śląski. Tym razem bramkę tracimy już 70 sekundzie przy ogromnej bierności naszych obrońców dopuszczamy Odrę do zdobycia gola. Od tego momentu gra była falowa. Raz rządziła na boisku Odra, a raz Górnicy z Radlina. Najlepszą okazją do wyrównania miał w 17 minucie debiutujący Kuba Bober który stanął oko w oko z bramkarzem Odry ale zabrakło nieco szczęścia oraz boiskowego cwaniactwa aby minąć bramkarza. Druga minimalna porażka bardzo zabolała. Pozostało nam zagrać ostatni mecz z najlepszymi w tym dniu zawodnikami Jastrzębskiej Gieksy. I tak naprawdę to był nasz najlepszy mecz w tym dniu. Jastrzębianie mieli ogromny problem z pokonaniem świetnie dysponowanego w tym dniu naszego bramkarza Łukasza Twardzik. I jak to zwykle bywa gdy dobrze idzie bramkarzowi wpada bramka, która nie powinna wpaść. Ku naszej rozpaczy przypadkowe odbicie od naszych zawodników i mamy bramkę samobójczą... Trzy minimalne porażki na otwarcie dają dużo do myślenia. Wiemy co musimy poprawić i co udoskonalać. Za tydzień w niedzielę turniej w Piecach. Głowa do góry i GRAMY DALEJ!!!! EMA WIO!!!!!!

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości